Śpiew, muzyka, Pannonica! (podsumowanie 2 edycji)

No i po krzyku! Trzy dni koncertów, warsztatów i bałkańskiego folku serwowanego w dużych dawkach już za nami, a druga edycja Pannoniki przeszła do historii. Zanim jednak z hukiem trąb obwieściliśmy koniec wakacji, dołożyliśmy starań, żeby dostarczyć Wam energii na cały następny rok.
Teraz, po tym jak posprzątaliśmy i zebraliśmy siły, możemy wreszcie podsumować, co wydarzyło się w szczerym polu. Od czwartku do soboty przez scenę rozstawioną na środku błotnego morza w Barcicach nad Popradem przewinęło się osiem folkowych zespołów. Zaangażowanych w festiwal artystów można z grubsza podzielić na dwie grupy: tych plasujących się w ścisłej czołówce europejskiej sceny etno i tych, którzy rokują tak dobrze, że będą się w niej najbliższym czasie znajdować. Tym razem scenę zdominowali muzycy o polskim i serbskim rodowodzie (chociaż trafił się jeden rodzynek z Węgier – energetyczny Besh-o-droM), ale wpływy, które dało się usłyszeć podczas koncertów, objęły prawie całą mapę Bałkanów. Było po romsku, po grecku, a nawet po zbójnicku; tym bardziej cieszył widok wykształconej językowo publiczności, nierzadko wtórującej wokalistom z serbską pieśnią na ustach.

Rozalia 2 artykuł

To właśnie Serbia znalazła się w centrum zainteresowania pierwszego dnia festiwalu. Od samego początku pod sceną powiewały czerwono-niebiesko-białe flagi, sprytnie zamocowane – jak udało nam się ustalić – na giętkich stelażach od namiotów. Poza charakterną Zlatną Jabuką (orkiestrą-wulkanem, która już do końca Pannoniki dzielnie rozkręcała alternatywną imprezę dla tych, którzy polubili się ze strefą gastro) wystąpił także zespół wokalno-taneczny KUD „Kruna”, pochodzący z Obrenovca. Dwóm solistkom i kilkunastu roztańczonym, wystrojonym parom udało się wyczarować w Barcicach trochę atmosfery swojego regionu. Patrząc na szeroko uśmiechnięte twarze ciężko było uwierzyć, że kilka miesięcy temu ich rodzinne miasto zostało w 80% przykryte przez powódź. Poinformowana publiczność, wiedziona bezinteresowną chęcią pomocy, ze zdwojoną energią przystąpiła do spożywania śliwowicy i innych regionalnych przysmaków, serwowanych na serbskim stoisku kulinarnym. Po koncertach impreza przeniosła się do Stodoły, gdzie do rana trwało Guczodisko, rozkręcane przez DJ-a Empe i niezniszczalną Zlatną Jabukę.

Rozalia artykuł 1

Piątek należał do silnych kobiet. Dzień otwarła Čači Vorba („Szczera mowa”), polski zespół szukający inspiracji w muzyce cygańskiej, karpackiej i bałkańskiej. Ozdobą grupy była i jest niewątpliwie Maria Natanson, frontmanka o czarującym głosie, w dużej mierze odpowiedzialna za ową dojmującą „szczerość”, jaką reklamują się (skądinąd doskonali) muzycy. Čači Vorba przetarła szlaki wspomnianemu wcześniej węgierskiemu rodzynkowi z Budapesztu. Besh-o-droM, mistrzowie folkowego eklektyzmu i splatania motywów z różnych etnicznych półek, bardziej niż na magiczne opowieści postawili na bałkański ogień. Równie mocnego kopa dali publiczności panowie z Sokół Orkestar, laureaci drugiego miejsca w Gučy i – tym samym – nasza krakowska duma. Uzbrojonym w dęciaki i wyczucie słowiańskiego temperamentu muzykom towarzyszyły dwie „djevojke”, Paulina Bisztyga (odpowiedzialna głównie za pieśni bałkańskie) i Maja Sikorowska (która tchnęła na scenę trochę greckiego powietrza). Sokół Orkestar grali na Pannonice już po raz drugi, co – biorąc pod uwagę liczbę edycji festiwalu – czyni ich powoli stałymi bywalcami Barcic.

Rozalia artykuł 3

Dzień trzeci, czyli ostatni, upłynął głównie na oczekiwaniu na głównego headlinera. Zanim jednak dopięła się serbska klamra, atmosferę podgrzały jeszcze dwa zespoły: wrocławska Kapela Timingeriu i (barwiący bałkańskie na góralsko i na odwrót) Jazgot. Wreszcie, w ogólnej ekstazie, na scenę wpadli oni: gwiazdy balkan brass, wirtuozi trąbek, a przede wszystkim – ojciec i syn, czyli ognista mieszanka tradycji i świeżego szaleństwa. Boban i Marko Marković wraz z liczną, odziano na niebiesko orkiestrą chwycili za instrumenty i rozpoczął się prawdziwy bałkański sen. Wrzaskom i piskom nie było końca, podobnie jak popisom muzyków, prześcigujących się w coraz to szybszych i wymyślniejszych solówkach. Był śmiech, były łzy, a przede wszystkim była energia, zdolna zaciągnąć do tańca także najbardziej odporne na ruch egzemplarze. Przed barierkami szaleli fotoreporterzy i wcześniejsi wykonawcy, za nimi wirował pokaźny, pląsający tłum, a nawet najspokojniejsi słuchacze, siedzący z tyłu na ławkach, mimowolnie podrygiwali nóżką. Wciąż wspominamy motyw z „Čaje Šukarije”, nucony przez widzów w celu (skutecznego) wyproszenia bisów. I pomyśleć, że to echo unosi się właśnie tu, w Barcicach, gdzie – skądinąd: w drodze na trasę po Stanach Zjednoczonych – zawitała żywa legenda.

Rozalia 4 artykuł

Oczywiście – festiwal to nie tylko muzyka, ale i szereg imprez towarzyszących. Dni rozpoczynaliśmy od szerokiej gamy warsztatów (w ofercie znalazły się tańce bałkańskie, plecionkarstwo, malowanie na szkle, haftowanie na drzewach) i animacji dla dzieci. Przed koncertami mogliście posłuchać opowieści z podróży, a po – wyciszyć się i obejrzeć dokumenty w kinie pod gwiazdami. Staraliśmy się, żeby Pannonikę było widać, słychać, ale i czuć: stąd bogata, kusząca swojskimi zapachami strefa gastronomiczna z obleganym, serbskim stoiskiem na czele. Kulinariom towarzyszyło rękodzieło i szereg wyrobów regionalnych; w ogólnej, lokalnej atmosferze znalazło się sporo chętnych na wycieczki górskie, jazdy konne i spływ Popradem. Niezależnie od naszych intencji, jedną z głównych atrakcji okazał się festiwalowy dron – quadrocopter filmujący wydarzenia nad Popradem. Na efekty przyjdzie jednak jeszcze trochę poczekać 🙂

Rozalia 5 artykuł

Jasne – zdarzały się obsuwy, a przede wszystkim było sporo błota, w walce z którym najlepiej sprawdzały się nieocenione kalosze. Mimo drobnych potknięć zawsze wygrywała dobra zabawa, Wasz niegasnący, motywujący entuzjazm i gorąca atmosfera. Tym, co zapamiętamy najcieplej, były właśnie Wasze reakcje. Trzeba przyznać, że owo „ładowanie na cały rok” zadziałało w dwie strony: to właśnie Wy, około tysięczny tłum gibający się śmiało do bałkańskiej muzyki, był dla nas niewyczerpanym źródłem pozytywnej energii. Specjalne podziękowania należą się także naszym niezastąpionym wolontariuszom, bez których gotowości i chęci do pomocy nic by się nie udało. Tymczasem zanurzamy się we wspomnieniach, nucimy na zmianę „Bubamarę” i „Nesanicę”, szczerze Was pozdrawiamy i miejmy nadzieję – do zobaczenia za rok!

Rozalia 6 artykuł

autorka: Rozalia Knapik jest studentką antropologii kultury na Uniwersytecie Jagiellońskim, współpracuje z Popmoderną, bywalczyni festiwali, na Pannonice po raz pierwszy.

Fot: Tomasz Siuda http://www.fotopluma.pl/