Cygan – galicyjski podróżnik

Nie było takiego drugiego narodu, który przejechałby tyle kilometrów. To właśnie Cyganie stali się podróżnymi Galicjanami. Bez własnej ojczyzny i religii stali się nośnikami swojej tradycji i kultury. Sami nasiąkali kulturą krajów w których bywali.

Strój i muzyka Cyganów są żywym dowodem przenikania się kultur zamieszkujących całą Europę, a szczególnie Europę Środkową. Do dzisiaj możemy posłuchać muzyki, w której pobrzmiewają motywy bałkańskie, czy zobaczyć wielobarwnie ubrane Cyganki.

Romowie, kiedyś byli nazywani powszechnie Cyganami. Przemierzali nasze tereny od wieków. Historycy dopatrują się ich obecności już w średniowieczu, a sama nazwa sądeckiej wsi Cyganowice, miała wskazywać na miejsce, gdzie lubili się zatrzymać. Można więc powiedzieć, że teren gdzie spotykamy się na Festiwalu Pannonica jest jednym z najstarszych śladów ich obecności w regionie. Kolorowe tabory przemierzały w zasadzie jeden szlak.
Ciągnęły od Węgier, może z terenów Rumuni aż na północ – do Warszawy i Rosji. Cyganie rozsiadali się wieczorami nad łąkami i rzekami, a z ich taborów płynęła piękna muzyka. Te czasy pamiętają jeszcze starsi sądeczanie.

cyganowice super

Ciężko powiedzieć, jak wyglądało wewnątrz to cygańskie życie. Zajmowali się tradycyjnymi zawodami – kowalstwem, handlem końmi, wróżbiarstwem. Wielu naszych Cyganów w XIX wieku rozpoczęło prowadzenie osiadłego trybu życia. Nie było to w ich stylu. Bergitka Roma, czyli Cyganie Karpaccy dzięki temu byli pogardzani przez pozostałych współbraci. Stworzyli jednak specyficzną grupę, która została rozrzucona po dwóch stronach Karpat – polskiej i słowackiej. Ten podział, który wykształcił się w tamtych czasach utrzymywany jest właściwie do dzisiaj.

Co innego prezentowali Cyganie węgierscy, nazywani kełdraszami. To oni przemierzali szlaki od Adriatyku aż po Bałtyk. To oni wreszcie ukształtowali romantyczny wizerunek Cygana – grajka, wróżbity i romantyka.
Podróżowali razem z całymi rodzinami i dobytkiem. Często, mimo koczowniczego trybu życia hodowali także zwierzęta. Jednym z najbardziej popularnych były niedźwiedzie. Z racji, że byli świetnymi kowalami, bez problemu wykonywali zabezpieczenia, kagańce i łańcuchy utrzymujące w ryzach te zwierzęta. Podróżowali z nimi wszędzie. Zatrzymując się w mniejszych miasteczkach organizowali pokazy i w ten sposób zarabiali na życie.

połomski 11717137_1857978961093423_320037293_n

Obozowiska cygańskie to nie tylko piękne dziewczyny, wróżby i muzyk – zawsze budziły wśród okolicznych mieszkańców czujność przed kradzieżą. Podróżujący taborami węgierscy cyganie jednak nie kradli tak często jak ich karpaccy pobratymcy. W 1869 r.„Tygodnik Ilustrowany” zamieścił opis obozowiska Cyganów na Saskiej Kępie. Tabory, jakie się tam rozsiadły przejechały całe Węgry, Galicję i udawały się dalej, w nieznanym kierunku. Przybysze mieszkali w czterech namiotach. Na czele nich był wójt. Przywieźli ze sobą przewoźny warsztat kotlarski. Namioty utwierdzone były na żerdziach, a zrobione ze szmat i sznurów – jak najprostszym sposobem. Dzieci, które biegały po obozowisku miały włosy związane w kosmyk i zawiązane czerwoną wstążeczką, jak u Indian amerykańskich.

O ich węgierskim pochodzeniu świadczyły barwne stroje, szczególnie śliczne spódnice Cyganek. „Kołpaczki pilśniowe, spodnie obcisłe, buty długie. Wójt nosi krótką bekieszę, o srebrnych guzach i laskę o srebrnej skuwce i gałce długiej. Ubiór młodzieży jest także węgierski. Składa się z krótkiej koszuli o szerokich rękawach i hajdawerów długich a tak szerokich, że podobne są do spódnicy. Kobiety zamężne noszą chustki na głowach, pojedynczo w tyle zawiązane, w warkocze mają zaś powplątywane różne świecidła, pieniądze srebrne, guzy szklane i porcelanowe, korale, naszyjniki z talarów” – pisał autor artykułu.

POłomski 11667008_1857978954426757_1334563981_n

Nie może nas zatem dziwić fakt, że z racji ciągłych podróży Cyganie byli często bohaterami gazety „Wędrowiec”. Pisano, że cygan na wozie się rodzi i na wozie umiera. „Tygodnik Ilustrowany” w 1906 r. nazwał ich wiecznymi wędrowcami. Cyganie zachodnioeuropejscy, którzy czasem podróżowali przez tereny Galicji i Rosji mieli wygodne wozy, które można było śmiało porównać do wagonów. Nasi galicyjscy cyganie mieli jedynie wóz przykryty byle jakim płótnem.

W pamięci mieszkańców Galicji zapadała muzyka. To na dworach, m.in. Marsów w Limanowej najpiękniejsze utwory grali właśnie Cyganie. Ks. Tischner wspominał, że jego matka do końca życia miała w uszach melodie cygańskiej kapeli, która przygrywała na jej weselu w Łopusznej.

Naród bez państwa, ponad granicami stał się uniwersalnym nośnikiem czasu. Przymusowe osiedlenie w czasach powojennych nie zabiło całkiem cygańskiego ducha. Dziś, obok chasydów pielgrzymujących po grobach słynnych rabinów i cadyków, to właśnie społeczność cygańska przypomina o świecie, który zniknął po upadku monarchii austro-węgierskiej.
biały pasek
Połomski Avatar
autor: Łukasz Połomski