KTO WYBIERA SIĘ NA PANNONICA? – kilka zdań o festiwalu i zespołach…
Letnie festiwale muzyczne to fenomen. Ale wszystko zaczęło się w 1967 roku i rockowego festiwalu Monterey Pop. Pamiętamy nasze polskie festiwale z kultowym Jarocinem na czele. No i u nas na Sądecczyźnie także nie odstajemy. Mieliśmy KRAM w Myślcu obok Starego Sącza i tam podawano pieśń poetycką. To doskonale komponowało się z beskidzkim spleenem końcem lata… Bo już wtedy chyba sierpień był miesiącem trzeźwości…
Od 11 lat organizują festiwal Pannonica. Gdzie organizują? A gdzieżby indziej. W Bryjowie! Wcześniej na barcickich polach-błoniach. Teraz w kultowym Myślcu folk zastąpił poezję śpiewaną przez Marka Grechutę, Magdę Umer i innych. Ale po zastanowieniu się folk ma coś wspólnego z poezją. Chodzi oczywiście o ckliwe łapanie za serce i łzę w oku.
Tak, Pannonica to folkowe klimaty, ale to pasuje do „miasteczka z klimatem”. Tak piszą w Starym Sączu o Starym Sączu. Coś w tym jest… Festiwal folkowy to także naturalna kontynuacja odbytej niedawno filmowej Peryferiady. Ta zaś następowała po muzyce dawnej – Omnia Beneficia. Wszystko się rymuje. Kto im to wszystko wymyśla w Starym Sączu? (U nas w Nowym Sączu miski przeplatają się z popem i progresywnym disco polo.)
Pannonica wytworzyła swój klimat i tożsamość. Podobno nawet ludzie „stąd” zamieszkiwali w namiotach, chociaż domy mieli pod nosem. Dlaczego? Chcieli przeżywać, chłonąć atmosferę festiwalową. A ta absorbcja udaje się tylko wtedy, gdy się jest na miejscu 24h. Nawet jeżeli sen jest zakłócany. No bo na festiwalu plenerowym sen jest wtórny. Liczy się ciągła partycypacja, przerywana interwałami „snu komara”.
Tak, ze snem bywa różnie na festiwalu. Czasami ktoś, późną nocą, z barbarzyńską wprost fantazją spaceruje po wiosce festiwalowej z bębnem i ze (zmąconym trunkiem) śpiewem na ustach. Bywa i tak, że ktoś trenuje nocą, nie do zniesienia – horror-sopran. Ale potem wszyscy rano wpadają sobie w ramiona pełni wyrozumiałości i wybaczenia. Podobno w tym roku „akty przesadne” będą konsekwentnie karcone (przez przyjaznych ale nie wahających się „byczków”).
Ale nie, aby od razu prohibicję wprowadzać! Trzeba podkreślić, że festiwalowe trunki to: 1. Dobre wino i 2. Kraft. Tylko takie najlepiej komponują się z muzyką folk. I to nie wymyślili organizatorzy. Życie i doświadczenie takie zalecenia daje. Trzeba koniecznie doświadczyć smaku graseviny przy serbskiej muzyce… Trunki mocne można kosztować po festiwalu, w domu. (Do wódki idealnie pasuje [progresywne] disco polo.) Ale jak ktoś koniecznie musi się napić tej wódki, to może pić ukradkiem, zadekowany głęboko w namiocie.
Organizatorzy zapewniają pełny serwis alkoholowy. Festiwalowi sommelierzy przygotowali coś specjalnego i liczne atrakcje, specjalne obniżki cen udzielane na hasło: make love not banda. Nie trzeba zatem trudzić się i obciążać plecaków szkłem z przeźroczystym płynem…
Są także liczne atrakcje. Kąpiel w Popradzie, najlepiej nad ranem, gdy jeszcze rosy perlą łąki. Można wyskoczyć „na grzyby” do pobliskiego lasu – widokowego. Można podglądać amory pstrągów w Popradzie (one podpływają gremialnie na Pannonica). Można napić się słodkawego wina z Serbii. To ważny kraj dla tegorocznego festiwalu. A serbskie szczepy wina, jakie można skosztować to: graševina, rkatsiteli, temjanika, župljanka smederevka. Będzie również klasyczny mainstream winiarski, będzie zaskakujący kraft. Będzie pyszna, lokalna kuchnia Beskidów w wersji Slow Food, komponująca się z winem i kraftem.
Przyjaźnie na festiwalu Pannonica zawiera się bardzo łatwo, indywidualnie bądź hurtowo. Zależy od trybu jaki się przyjmie. No i nie można się nudzić również w ciągu dnia. Organizowane są: warsztaty muzyczne, rękodzielnicze, taneczne, teatralne, a także pokazy filmów, spotkania z literatami i biesiady. Tak, te biesiady to także mocny element festiwalowy… A program każdego dnia (piątek i sobota) zaczyna się o 9.30 i trwa do samego koncertu. Nawet dzieciom coś przygotowali.
Co będzie grane w tym roku? Jak zwykle będzie gęsto. Ludzie walą na ten ukraiński zespół, który wygrał Eurowizję. Nazywają się Kalush. Owszem, warto ich posłuchać. (Podobno jest jeszcze resztka biletów.). Ale zespołów jest jeszcze 11. I te należy przedstawić, bo zapowiadają się doskonale.
DNIA PIERWSZEGO nieźle rokuje Klezzmessengers. Chłopaki grają synkretycznie (kto nie wie, co to znaczy, niech gógla). To działa, gdy połączy się wpływy arabskie, sefardyjskie i bałkańskie. W dodatku jest improwizacja. A one na Pannonica udają się zawsze. To wpływ publiczności. A Klezzmessengers grają magnetycznie, lepiej niż „Na Szerokiej” w Krakowie.
Fanfara Complexa, to 7 chłopaków z Budapesztu. 3 saksofony i 2 akordeony i bęben. Już sam skład intryguje. Dlaczego oni jednak grają muzykę mołdawską? No, mieszają ją z motywami serbskimi, bułgarskimi, tureckimi, żydowskimi. Potrafią tak zamieszać, że wychodzi raz skocznie i raz sentymentalnie.
TS Šokci to folk chorwacki – taboricowy. Cokolwiek to znaczy, to 6 gości rżnie mocno do tańca. Jak ustawią podest do tańcowania, to można się będzie pogimnastykować. A gdy nie będzie podestu, to na trawie także można wywijać.
Pierwszy dzień festiwalowy kończą Hruba Hudba. To 7 Braci Czechow, którzy wymyślili, że będą grać na góralską i jazzową nutę. Ale trochę inaczej niż „Namysłowski i górale”. Chłopaki z Hruba twierdzą, że to słowiański, czeski folk. To dlaczego słychać naszą nutę góralską? Nieźle śpiewają, jakby … góralskie szanty. Naprawdę nieźle zaciągają…
Po średnio przespanej nocy nastąpi festiwalowy – DZIEŃ DRUGI. Wedle Biblii drugiego dnia Bóg stworzył sklepienia niebios, aby rozdzielić wody ziemi od wód nieba. Dyrekcja festiwalu poszła nieco inną drogą…
Proponuje bogaty program już od 9.30. To są Warsztaty, a na nich przeróżne rzeczy. Można nawet: tkać, lepić garnki, malować piaskiem. I cała masa zaskakujących rzeczy, dla dzieci będzie „wioska”.
O 18.30 wystąpi Opa Cupa. Po raz pierwszy na scenie wystąpi – kobieta. I to zjawiskowa. Ma podobno przypłynąć (Popradem) na koncert karpackim czółnem. Tajemnicą jest jej kreacja. Ale ona śpiewać potrafi. No ważna sprawa, do grania zostaną użyte „cymbały rzeszowskie”. To także powinno zachęcić do obecności drugiego dnia koncertowego.
Potem na scenę wyjdą … dwie kobiety. Pierwsza jest mocna w śpiewie i tańcu. Trochę przypomina Carmen, tę od Bizeta. Druga pani gra na skrzypcach, wchodzi w niesamowitych momentach… Chodzi, że w tematy muzyczne – wchodzi. Zresztą wszyscy mają muzyczne czucie. Nazwali się Ajde Zora. Grają muzykę cygańską z wpływami bałkańskimi. To włoski zespół i mikst jest konstruktywny. Czy nie intrygują Włosi grający muzykę cygańską? Tego trzeba posłuchać.
Potem wystąpią Orkestar Dejana Lazarevića. 9 zawodników z instrumentami dętymi drewnianymi. Ale prym wiedzie trąbka. Aby wiedzieć jak Serbowie potrafią grać na trąbkach folk, to trzeba pojechać do Serbii. Ale można przybyć drugiego dnia na Pannonica i tego doświadczyć.. Te trąbki serbskie nie brzmią jak trąbka Milesa Davisa, bardziej jak te Hubbarda i Gilespiego. Panowie Serbowie jazzu nie grają, ale potrafią zaskoczyć improwizacją. Nie wolno zapomnieć o napiciu się, choćby naparstka – graseviny.
Na koniec dnia drugiego zagrają Kalush Orchestra. Koncertmoże przeciągnąć się do rana. Bywało tak na Pannonica, że grali jam session do rana. Kalush to znany ukraiński zespół. Gwiazda dnia i całej Pannonica. Nie wszystkich przekonuje melodyka Eurowizji, ale oni potrafią grać bardzo dobrze. Będzie rap i folk. Na pewno zagrają wojenny hymn – Stefania. Trzeba dodać, że są w dużej formie.
Po dwóch dniach festiwalowych nastąpi – DZIEŃ TRZECI. Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość. Pogoda w sobotę także zapowiada się bardzo dobrze. A nawet jak poleje, to też będzie wyśmienicie. Błoto nie zaszkodziło jeszcze żadnemu plenerowemu festiwalowi.
Na scenę wejdą Bracia Szwedzi w bardzo pokojowych i muzycznych zamiarach. Süperstar Orkestar, tak się nazwali. No i jest kwerenda z Serbami dnia poprzedniego (trębacze z Serbii). To także orkiestra instrumentów dętych. Dodatkowo będą grać – muzykę serbską! Nie muzykę Wikingów, a serbskich górali. Włosi grają muzykę cygańska, Szwedzi grają serbską. To zastanawia, a nawet zdumiewa. Nie należy Szwedów skazywać na srebrny medal w tej konkurencji serbskiej i dętej. Załoga Pannonica ma zorganizować uczciwe referendum w tej sprawie. W sobotę podczas koncertu mają być wystawione urny wyborcze. Przy głosowaniu nie trzeba okazywać dowodów tożsamości.
Jako drudzy trzeciego dnia wystąpią Bracia Madziarzy. Gobe to ich nazwa, co znaczy coś podobnego do „świrów”, ale takich jak „dobre wróżki” w bajkach. Jest ich sześciu. Szkoleni muzycznie są wysoko – na Akademii Muzycznej Ferenca Liszta w Budapeszcie. Grają wszystko, znaczy: mieszają wszystko: folk, jazz, rock, klasykę. Nieźle śpiewają. No czasami jaja sobie robią (muzyczne jaja). Aby to wszystko doświadczyć, trzeba być w sobotę w Myślcu.
KAL Band to sześciu serbskich Romów. Gdzie oni nie grali… Po całym świecie! Wszędzie ich zapraszają. Ale udało się wysterować tak, aby wystąpili na Pannonica w Myślcu. To chyba nie jest jednak prawda, że korygowali trasę po Azji i koncert w Tokio został przesunięty o parę dni. Ale pewne jest na czym oni grają i co grają. To mikst: tradycyjnego folku i romskiej tradycji lirycznej, rockandrolla, punku. Czy to nie zastanawia? Koncert na pewno zakończy się tuzinem bisów.
No i na koniec festiwalu, pewnie grubo po północy wystąpi Varkocs. No i będziemy mieli mieć okazję poznać muzyczne możliwości – drumli! Także innych instrumentów: pogańskich, słowiańskich i węgierskich. Zastanawia tylko dlaczego oni śpiewają wielki szlagier góralski, powszechnie znany na Sądecczyźnie: „pojdźmy chłopy bucki zbijać, bo nie momy za co pijać” i jeszcze jeden: „poćmy chłopcy do szałasa”. Śpiewają jednak po słowacku, bo to Bracia Słowacy.
Tak zapowiada się tegoroczna Pannonica. Kto nie nabył jeszcze biletów, to może uczynić to w sposób łatwy. Jest tutaj link” https://ekobilet.pl/ckis/11-pannonica-festival-37904/533986-bilety-na-festiwal. Jest na stronach festiwalu, są linki i trzeba kliknąć bodaj w kilku miejscach. Można także wybrać się autobusami komunikacji miejskiej do Starego Sącza i w Centrum Kultury Ada Sari zakupić karnet w sposób klasyczny – w kasie. Jest taka zdalna formuła zakupowa „ekobilet”. Nawet i takie udogodnienia mają w Bryjowie…
A z zakupem biletów należy się spieszyć, bo festiwal w Sopocie kończy się w czwartek i liczni chętni z Sopotu mogą wykupić wszystkie bilety na Pannonica. Przecież w Sopocie nie grają znowu niczego ciekawego… A w końcu niechaj i Sądeczanie mają chwile radości i wzruszeń. Organizatorzy festiwalu nie przyznają jednak „punktów za pochodzenie”, liczy się kolejność zakupowa. To tyle w sprawie festiwalu Pannonica.
Autorem testu jest znany niezależny, sądecki publicysta Adam Kurek (publikujemy za jego zgoda z podaniem autora)
Zostaw komentarz