Od Adriatyku po Bałtyk, czyli sądeczanie na galicyjskich drogach

Długo się zastanawiałem czy sformułowanie „od Bałtyku po Adriatyk” jest słuszne. Wraz z koleją, mieszkańcy Sądecczyzny zmienili postrzeganie świata. Od tej pory nie z północy na południe, ale ze wschodu na zachód prowadziły główne szlaki komunikacyjne. Nie oznaczało to, że za Karpaty się nie wyprawiano.

Nowy Sącz odwrócił sposób patrzenia na świat z kilku powodów. Po pierwsze zmiany wymusiły szlaki kolejowe. Ponadto, wraz z zaborem, od powiatu sądeckiego oderwano starostwo spiskie. To mało podkreślany ale istotny fakt, który odmienił postrzeganie tego regionu. Radca dworu węgierskiego Józef Torok de Szondro w 1769 r. zaproponował we Wiedniu, aby oderwać także tamtejsze wioski od powiatu sądeckiego. Według niego miała to być dziejowa sprawiedliwość – odebrano je Węgrom bezprawnie, jako wiano dla księżnej Kingi. Sam, twierdził że znaleziono na ten temat dokumenty w archiwach… Austriacy nie uwierzyli zbytnio w te fakty i ziemie te odebrali jako „kordon sanitarny” w czasie epidemii. Aż 16 miast tego regionu, w okresie Rzeczpospolitej, utrzymywało żywe relacje z Nowym Sączem. Tak było przez prawie 360 lat! Ziemia spiska byłą terenem szybko się polonizującym, ale przede wszystkim odskocznią Sądeczan na Węgry.

Sądeczanie coraz rzadziej patrzyli na północ. Kraków był odcięty praktycznie do 1846 roku granicami celnymi, oczywiście także politycznymi. Upadał tradycyjny handel z Gdańskiem, gdzie podróżowali wcześniej nowosądeccy kupcy. Jeszcze po kongresie wiedeńskim żywy był handel z tym portem. Jeszcze w 1836 roku wysłano tam 500 flisów z towarami. Towary spławiano także z Nowatorszczyzny. Mało kto pamięta, ale Nowy Sącz był wówczas głównym portem rzecznym na Dunajcu. Żywa wymiana handlowa odbywała się z Hamburgiem i Wrocławiem. Sądeccy kupcy podróżowali pokonując granice celne, w tym czasie jeszcze dla nich opłacalne. Handel z północą zamarł po Wiośnie Ludów.

POłomski góry

Wydaje się, że ostatnią próbą ratowania sytuacji, aby sądeczanie popatrzyli na południe był remont starej drogi popradzkiej, która wiodła przez Stary Sącz, Piwniczną na Węgry. Dokonano go pod koniec XVIII wieku, w czasach józefińskich. Kolejną próbą była budowa traktu karpackiego, który wiódł od Bramy Morawskiej, Bielsko, Żywiec, Tymbark, Nowy Sącz, Gorlice i dalej na wschód aż do Stryja. Budowany od 1817 roku, miał połączyć administracyjnie nowe cyrkuły z Wiedniem. Było to dosyć ciekawe rozwiązanie. Dotychczas założenia budowniczych kształtowały się wokół południkowego łączenia Sądecczyzny z Węgrami i Wiedniem – nagle mamy układ równoleżnikowy. Trakt karpacki wpłynął także na ożywione kontakty z Morawami, Śląskiem Cieszyńskim i Wiedniem. Nadal podtrzymywano kontakt z Węgrami – to tam nadal najchętniej podróżowali sądeczanie w celach handlowych. Winem węgierskim handlował w XVIII wieku m.in. Ritter, jeden z najbogatszych mieszczan sądeckich. Wcześniej bogatymi kontaktami na południu mógł się poszczycić Jerzy Tymowski. Dowodem na znaczące kontakty jest fakt, że w Starym i Nowym Sączu istnieje ulica Węgierska. Szybko jednak Węgrzy przejęli inicjatywę i zaczęli zalewać nasz rynek produktami w mocno konkurencyjnych cenach. Sądeccy kupcy odwiedzali te tereny ale również na odwrót. Droga na Węgry nie należała do najlepszych, choć ciągle ją remontowano. Przez inwestycję, jaką był trakt, handel docierał aż nad Adriatyk. Wiemy, że do Triestu docierały tkaniny z Galicji. Najbardziej wysuniętym punktem handlowym był Bosfor.
Żywa wymiana handlowa odbywała się także z Rusią Zakarpacką, skąd podobnie jak z Czech sprowadzano potaż. Następnie sądeccy kupcy wysyłali ją traktatami rzecznymi na północ lub zachód.
Warto zaznaczyć, że większe jarmarki w Nowym Sączu przyciągały kupców z wielu krajów. Na początku XVIII wieku miasto miało prawo do 12 jarmarków. Przybywali na nie Węgrzy, Czesi a nawet kupcy z Wrocławia. Należy założyć, że podobnie nasi kupcy jeździli po większych jarmarkach w Galicji i także poza jej granicami.
Sposobem, który ciągle ożywiał te drogi równoleżnikowe i południkowe była poczta. Mieściła się w Nowym Sączu, i chociażby ze względów polityczno-administracyjnych musiała sprawnie działać. Kraków i Lwów dominowały w wymianie pocztowej. Od 1863 r. w mieście była linii telegraficzna.
Ważnym czynnikiem, który zmuszał Sądeczan do podróży była edukacja. Oprócz Lwowa i Krakowa, Sądeczanie jeździli na studia do Wiednia. Tam wyższe wykształcenie zdobywał Carl Menger i Franciszek Striba de Stribitz, późniejszy lekarz zdrojowy w Krynicy. Wielu sądeczan na początku XIX wieku pobierało naukę w szkole średniej w Podolińcu, na Spiszu. Pojedyncze osoby uczyły się w Bratysławie, Ołomuńcu, Ketskemet, Koszycach, Brnie, Eger czy Opawie.

W II połowie XIX wieku najbardziej popularnym sposobem podróżowania stała się kolej. W czasach autonomii galicyjskiej (po 1867 roku) to szlaki „dróg żelaznych” wyznaczały kierunki podróży, dawały impuls do rozwoju miasteczek a tam gdzie ich nie było następowała zapaść gospodarcza. Początkowo sądeczanie nie chcieli kolei – obawiali się nawet katastrofy ekologicznej ale się zgodzili. 18 sierpnia 1876 roku, w urodziny Najjaśniejszego Pana, sfinalizowano budowę kolei w Nowym Sączu. Wraz z stolicą regionu, cała Sądecczyzna otworzyła się na świat.
Jak się okazało, musiało upłynąć jeszcze kilka lat aby miasto stało się znaczącym punktem na mapie komunikacyjnej Galicji. Kolej powoli odwróciła szlaki handlowe wiodące przez Sądecczyznę. W 1884 roku Nowy Sącz stał się częścią wielkiego projektu – galicyjskiej Koeli Transwersalnej, która przebiegała z zachodu Galicji na jej wschodnie rubieże. Nowosądecki dworzec stał się jednym z najważniejszych na całej trasie. Z miasta można było swobodnie dojechać do Krakowa, ale przede wszystkim do Lwowa, ówczesnej stolicy królestwa. Projekt trasy równoleżnikowej, którą na początku XIX wieku Austriacy próbowali zaprowadzić w Galicji, teraz został zrealizowany.

Połomski 11720128_1857980277759958_1330337448_n

Otwarta wówczas linia kolejowa nie zamykała oczu sądeczan na południe imperium. Podłączona do Leluchowa stała się przedłużeniem na węgierskie linie Leluchów – Eperies. Nasi pradziadowie woleli jednak obracać się w pobliżu rodzinnych terenów. Jakoś nie ciągnęło ich za Karpaty, tak jak na początku XIX wieku. Było to związane z tym, że główne ośrodki polityczno-gospodarcze znajdowały się we Lwowie i Krakowie.
Podróże w XIX wieku to nie tylko handel. Na Ziemi Sądeckiej wyrastały kolejne uzdrowiska, które przyciągały kuracjuszy z całej monarchii, choć generalnie dominowali mieszkańcy okolicznych krain geograficznych. Zamożniejsi sądeczanie za to chętnie wyjeżdżali „do wód”, m.in. do Bad Ischl w Austrii. Dotyczyło to jednak ścisłych elit majątkowych. Wiemy, że członkowie sądeckiego gniazda Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” podróżowali do Zagrzebia. 22 sądeczan w 1906 roku wzięło tam udział we wszechsłowiańskim zlocie „Sokoła”.

Ziemia Sądecka była integralną częścią Galicji a nawet szerzej – całego Imperium Habsburgów. Sądecczyzna leżała w ważnym miejscu na szlakach gospodarczych. Szczególnie żywe kontakty utrzymywano z Węgrami i terenem dzisiejszej Ukrainy. Co ciekawe, chętnie osiedlali się na Sądecczyźnie za to Czesi oraz Węgrzy. Dzięki temu nasz region mógł czerpać z wielokulturowego bogactwa, jakie przywozili ze sobą nowi mieszkańcy.

biały pasek

Połomski Avatar
autor: Łukasz Połomski